sobota, 27 kwietnia 2013

Hiiii !

Dawno mnie tutaj nie było, ale zdaję sobie sprawę, ze nikt tego nie czyta. Więc nic nie dodawałam. Ale ! okazało się, że jest jednak ktoś kto to czyta :D nie żałował kilku sekund na napisanie komentarza, który mnie bardzo podbudował ! :D

Zapraszam do czytania, mam nadzieję, że się spodoba ! :D <3

 22:45 
Wysłane: „Przydałbyś się… taki mocny przytulas”
 22:46
Odebrane: „deptak. Five minuten !”
Szybko wciągnęłam buty, krótkie „paa” i już mnie nie było. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na dole. Ostatni schodek, popchnęłam drzwi, szybko zilustrowałam deptak, a po kilku sekundach byłam szczelnie schowana w jego ramionach. Są takie momenty, kiedy każdy z nas ma dość .. Dość krzyczących wiecznie rodziców, dość wysłuchiwania z ust mamy swoich wad, dość przyjaciół, dość deszczu, dość upałów, dość łez wycieranych nocą w poduszkę, dość samotnych spacerów ze słuchawkami w uszach, dość wszystkiego. Wtedy najchętniej wybieglibyśmy z domu pakując w torbę portfel, prince polo, butelkę z mineralną wodą i ucieklibyśmy na dworzec czekając na pociąg do wiecznego szczęścia. Na pociąg do miejsca gdzie nikt nas nie zna, gdzie można by było ułożyć wszystko od nowa. Ułożyć tak jak sami tego chcemy. Pojechać w miejsce, gdzie moglibyśmy być reżyserami własnego życia…
Ironią było to, że ja nie musiałam nigdzie wyjeżdżać, miałam to tutaj - obok. Kilka sekund ciszy, które potrzebowałam, aby wyrównać oddech, aby poczuć rytm jego serca i już byłam szczęśliwa. Wszystko odchodziło jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki. Wszelkie rany, lęki, ból. Po chwili niczego nie było. Potem przychodziło najlepsze, to, co najbardziej uwielbiałam. Spacer. Wtedy nie mogłam spodziewać się niczego. Nie byłam pewna kiedy przytuli, złapie za rękę, ile razy w ciągu tej trasy padnie „Kocham Cię”. I myślę, że to było najlepsze. Nieoczekiwane. Takie małe chwile szczęścia, których nie byłam w stanie kontrolować. Zrozumiałam, że to nie ja je łapię, ale one mnie. On był ich reżyserem, wszystko miał doskonale zaplanowane. Doskonale wiedział, co na mnie działa. Doskonale zdawał sobie sprawę, że wystarczył jego delikatny gest, a moje ciało już wymykało się spod kontroli. Nie ważne, czy było to przetarcie się naszych rąk, czy zaznaczanie okręgów na moim brzuchu. Wszystko to wywoływało miliony emocji, a ciało momentalnie pokrywała fala dreszczy i gęsiej skórki. Później były rozmowy, które w mojej pamięci zachowały się tygodniami, każda z nich była unikatowa, żadna się nie pokrywała, były nasze. W tych rozmowach najczęściej rozmawialiśmy o mnie, on nie był za bardzo otwarty. Wyciągnięcie z niego choć najmniejszej informacji było dla mnie największym sukcesem. Dlatego w każdej z tych chwil tak bardzo się cieszyłam. Ale nikt tego nie rozumiał, nikomu nic nie można było powiedzieć, bo przecież byłam pewna, że słowa które usłyszę będą brzmiały : „Będziesz następna, żebyś nie płakała”. Dlatego nie mówiłam, trzymałam to dla siebie. Tak jak trzymałam wszystko co spotkało mnie złego i wtedy szłam do niego i emocje, które kumulowały się we mnie przez cały czas pękały, a ja łamałam swoje przyrzeczenie, te, w którym przyrzekałam, że nigdy się przed nim nie rozpłaczę. Rozumiał to. Rozumiał, widział moje słabości, moje łzy. A pomimo tego, w jego oczach zawsze pozostałam nieustraszona. Nigdy nie rozumiałam tego słowa „nieustraszenie” . Jednak po pewnych czasie zaczęłam myśleć na ten temat…
 „Nieustraszenie” jest powstawać i walczyć o to, czego pragniesz znowu i znowu… nawet jeśli przegrywasz za każdym razem, gdy próbujesz.
„Nieustraszenie” jest mieć wiarę w to, że kiedyś wszystko się zmieni.
„Nieustraszenie” jest mieć odwagę, by pożegnać się z kimś, kto tylko cię rani, nawet jeśli nie możesz bez niego oddychać.
Myślę, że „nieustraszenie” jest zakochać się w swoim najlepszym przyjacielu, nawet jeśli on kocha kogoś innego.
A kiedy ktoś przeprasza cię wciąż za rzeczy, których nigdy nie przestanie robić, sądzę, że „nieustraszenie” jest przestać mu wierzyć.
„Nieustraszenie” jest powiedzieć: „NIE jest mi przykro” i odejść.
Uważam, że „nieustraszenie” jest kochać kogoś, pomimo tego, co sądzą inni.
Myślę, że „nieustraszenie” jest pozwolić sobie płakać na podłodze w łazience.„Nieustraszenie” jest pozwolić komuś odejść. A potem ruszyć do przodu ze swoim życiem…
To też jest „nieustraszone”.
I tak naprawdę zrozumiałam to, po dość długim okresie od naszego ostatniego spotkania.
Tęskniłam. Tęsknie. To jest pewne.
Kiedyś usłyszałam słowa: „Szanuj siebie, na tyle, by odejść od wszystkiego co Ci nie służy, co Cię nie rozwija i co nie daje Ci szczęścia.
Minęło dużo czasu, aż je zrozumiałam i podjęłam Tą decyzję. Analizowałam je codziennie, każdy wyraz, każdą literkę..
„Szanuj siebie, na tyle, by odejść od wszystkiego co Ci nie służy…” – czy mi to służyło ?  W pewien sposób tak, zapełniał tą pustkę, która każdego dnia tworzyła się na nowo.
„…co Cię nie rozwija…” – tego nie mogłam zrozumieć bardzo długo, ale z czasem również do tego doszłam. Nie rozwijałam się, zatrzymałam wszelkie spełnianie marzeń, nadziei, planów, byłam skupiona na nim, za bardzo.
„…i co nie daje Ci szczęścia. – zrozumiałam, ale pogodzenie toku myślenia mojego serca, z decyzjami mojego mózgu było bardzo trudne. Czy dawał mi szczęście ? Oczywiście ! Każda napotkana osoba, nawet obca, kiedy widziała mnie jak tylko od niego wychodziłam, nie mogła zrozumieć mojego zachowania, tak jakby ktoś dał mi dodatkową dawkę energii. Z każdym jego uśmiechem rosłam o dwa centymetry…
„Drugiego człowieka, albo się kocha takiego jaki jest, albo nie kocha się go wcale.”
 I tu pojawiał się problem. Najważniejsze było to, abym zaakceptowała jego wady. Poukładać je na półce, niczym najlepsze książki, tuż obok jego zalet. Porównać ich wartość i zdecydować, czy bierzemy wszystko w pakiecie, czy dajemy sobie z tym spokój.
Życie płata nam figle.
Nie wiesz, czy akurat ta decyzja okaże się właściwa, ale wiesz, że zmieni Twoje życie.
Wiesz, że nic nie będzie takie samo, że możesz dokonać złego wyboru, a z jego konsekwencjami będziesz musiała liczyć się do końca swoich dni. Ale człowiek to taka dziwna istota, która mimo to podejmuje takie ryzyko i wybiera coś, tym samym odrzucając inną opcję jako tą niemożliwą do spełnienia.
Co się dzieje, gdy nagle ta do tej pory nieosiągalna wizja zaczyna się tworzyć tuż obok Ciebie kusząc swoim pięknem ? Wyciąga w Twoją stronę dłoń i chce Cię wyciągnąć z rzeczywistości, która wydawała się tą właściwą, tą niezachwianą, tą bezpieczną.
Jak postąpić ?
Zostać przy tym, co znamy, ale mieć w świadomości, ze przecież mogło być lepiej, czy po raz kolejny zaryzykować odrzucając „pewniaka” i pobiec w nieznane, ale jakże atrakcyjne rewiry ? Jedni kierują się przysłowiem: „Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu” inni mówią:  „Lepiej spróbować i się sparzyć niż żałować, że się nie zdecydowałaś”.
A co jeśli okaże się, że żadna z tych opcji nie jest właściwa ?
Może żyć w nadziei, że pojawi się trzecia ?
Może zrezygnować z obu ?
Może zdać się na los ?
Ale przecież on jest ślepy…
On nie zwraca uwagi na uczucia, na więzi, na emocje.
Więc tak po prostu oddać całe życie w ręce przeznaczenia ?
„Czasami płaczemy z bezsilności, a czasami dlatego, że po raz kolejny popełniamy ten sam błąd”. Ale ja nie chciałam go popełniać, nawet jeśli w grę wchodziłaby walka z samą sobą.

Wiedziałam, że ludzie tacy jak on się nie zmieniają.
Odpuściłam go sobie.
Starałam się żyć normalnie, mimo że z tęsknoty pękło mi serce.
A przy każdym spacerze uświadamiałam sobie, jak zadziwiające jest to ile wspomnień nosi w sobie zapach wieczornego powietrza..

Chwile..
Nasze życie składa się z serii chwil.
A każda z nich jest podróżą do samego końca.
Pozwól im odejść.
Pozwól im wszystkim odejść.
Chwile..
Wszystkie zgromadzone w tej jednej.

wtorek, 6 listopada 2012

Tak na dobry początek :)

                                                                                               ~***~

- Żałujesz ? – cichutki głos przyjaciółki wyrwał mnie z transu. Z transu, w którym tak bardzo  chciałam zostać. Świat marzeń to chyba najpiękniejsza rzecz, jakiej może doświadczyć człowiek.
- Musisz przerywać mi te cudowne chwile ?- jeśli oczywiście leżenie na łóżku i życie marzeniami można tak nazwać, mimo wszystko uwielbiam to.
- Ale ja naprawdę pytam, żałujesz ? – nie dawała za wygraną.
- Musiałabym być idiotką. Nie mogę żałować tego, że byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Można powiedzieć, że byłam w takim swoim niebie. – Na samą myśl o tych wspomnieniach uśmiech sam wszedł mi na twarz.
- Ja cię naprawdę nie rozumiem, tak zupełnie nic już w Tobie nie porusza, możesz normalnie o nim rozmawiać, jakby nic się nie stało ?
- Nie chce mi się płakać, rozczarowana też nie jestem, przecież wiedziałam, że tak będzie. Nie mam do nikogo pretensji, może jedynie do siebie… - kolejny raz na moment powróciłam do tamtych wydarzeń, chwil, obraz przed oczami zaczął mi się zamazywać, prawdopodobnie pod wpływem łez, które były skutkiem wspomnień.
- I nic, zupełnie nic nie chcesz mu powiedzieć ?
- A czy to coś zmieni? No właśnie,  nic. Moja rozmowa z nim nie ma tu już żadnego znaczenia, a poza tym to chodźmy już, jest późno, a jutro rano  do szkoły. – to był chyba jedyny sposób, aby uciec od tego tematu.

***


- Nie rozumiem kto wymyślił ten plan, każdego dnia po 7 lekcji – moja przyjaciółka jak każdego dnia nie mogła się pogodzić z naszym planem lekcji, który obowiązuje już jakiś miesiąc.
- Niestety, ale tego nie zmienimy, możemy się jedynie podporządkować. – nie była zadowolona z mojej odpowiedzi, ale co miałam jej powiedzieć.

*

Przerwa - chyba jedyny czas w ciągu lekcji, kiedy można było zapomnieć o liczbach, czasownikach, roślinkach, słówkach z angielskiego. Jedyne, o czym teraz myślałam to korytarz i jak najkrótsza droga do drzwi wyjściowych na boisko. Niespodziewanie moim oczom ukazał się On. Główny powód moich wspomnień. Jak zwykle, za każdym razem kiedy go widziałam, dziwnie się czułam, nie mogę powiedzieć, że było to spowodowane uczuciem.
- Przecież Ty go nadal kochasz. – kolejny raz jej słowa wyrwały mnie z zamysłu.
- Nieee… - sama nie byłam pewna co do prawdy zawartej w tych słowach.
- To dlaczego się tak na Niego patrzysz ?
- To tylko sentyment, wspomnienie pierwszej  miłości ! Pierwszej jak i najgorszej.

On jakby wyczuł to, że właśnie o Nim rozmawiamy postanowił całkowicie zepsuć mi dzisiejszy dzień i podszedł do nas.
- Hej, co tam u ciebie słychać ? – zapytał z taką obojętnością, że aż nie mogłam uwierzyć.
- Naprawdę Cię to interesuje ?
- Inaczej bym nie pytał. – niewiarygodne dla mnie było to jak osoba, z którą kiedyś mogłam rozmawiać o wszystkim, teraz nie zasługuje nawet na głupie „cześć”.
- Wiesz, ogólnie jest zajebiście, tylko w szczegółach tkwi beznadzieja.- miałam nadzieję, że zapyta dlaczego. Chłopak, którego kiedyś poznałam zapytałby, ale coraz bardziej w to wątpiłam, przecież był ze swoją ekipą. Nie podejrzewałabym, że będzie chciał ze mną rozmawiać przy nich. Widocznie się myliłam.
- Jak to ?
- Wiesz, coś ci powiem. Znajomość z Tobą była najlepszą jak i najgorszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała, dużo się przez to nauczyłam.
*
Cały czas patrzył na mnie z niedowierzaniem. Chyba nie mógł uwierzyć w to, że będę mu to w stanie powiedzieć kiedyś prosto w twarz.
- Nie mogę powiedzieć, że tego żałuję. Swoją drogą zafundowałeś mi moje własne niebo – znów na myśl o wspomnieniach uśmiechnęłam się, a później mój wzrok skupiłam na nim.
- Udowodniłeś mi, że warto wierzyć w marzenia i w ich spełnienie, ale jesteś strasznie dziwną osobą. Doskonale potrafisz dostosować się do towarzystwa, kiedy byłeś ze mną, byłeś… można powiedzieć idealny, oczywiście na swój sposób, uwielbiałam cię takiego i za takim Tobą tęsknię, ale niestety los sprawił, że znalazłeś się także w innym towarzystwie, które cię zepsuło, zepsuło cię takiego, jakiego ja kochałam… - chyba jego znajomi wyczuli, że jest to sprawa między nami i odsunęli się trochę na bok.
- Wiem, ja też nie byłam idealna, nienawidzę różowego, nigdy nie biegałam za Tobą krok w krok. Nie nosiłam miniówek, w których każdy mógłby podziwiać moją pupę. Nie mam blond tlenionych włosów, pięciu centymetrów tipsów…ale, mogłeś uprzedzić, że gustujesz w pustych panienkach, nie robiłabym sobie nadziei, strasznie przykro jest patrzeć jak ludzie zmieniają się pod wpływem innych i gubią to ciepło, które kiedyś emitowali. – byłam strasznie dumna z tego, że zdołałam się na odwagę, aby mu o tym powiedzieć, dusiłam to w sobie strasznie dużo czasu.
- Nie wiem co powiedzieć, nie widziałem, że aż tyle dla ciebie znaczyłem.- widziałam, że jest mu strasznie głupio.
- Wiem, szkoda, że zrozumiałeś to dopiero teraz, może gdybyś zrozumiał to wcześniej sprawy wyglądałyby inaczej…
*
Czułam jak w środku przegrywam sama z sobą, byłam już na wyczerpaniu. Jego perfumy, które działały od zawsze, dawały się we znaki. Jego bliskość, długo już bym nie wytrzymała, za wszelką cenę chciałam się do niego zbliżyć, dotknąć. Mimo wszystko, mimo tego co zrobił, mimo tego, ile przez niego cierpiałam, nadal miałam ochotę się do niego przytulić…
Odległość między nami cały czas się zmniejszała, był coraz bliżej, wiedziałam co chciał zrobić. Kiedy był pięć centymetrów od mojej twarzy nie chcąc mu ulec, lekko skierowałam głowę w prawo w stronę jego ucha i wyszeptałam: Nigdy nie zapomnę tego, co przeżywałam będąc  przy Tobie. Było - minęło, a co przeżyłam - to moje. To, że nauczyłam się z tym żyć nie oznacza, że udało mi się zapomnieć...
Nie musiałam mówić nic więcej, wiedział czego teraz potrzebowałam, jego ręka powędrowała na mój policzek, a już po chwili poczułam jego usta na moich…
*
Znów to zrobiłam, znów mu zaufałam. Choć mam pewność, że nie będę tego żałowała, oboje postanowiliśmy, że nasz związek zasługuje na drugą szansę, ale teraz będziemy go opierać tylko na prawdzie, zaufaniu i lojalności. Nie wyobrażam sobie, abym mogła być z kimś innym niż On.
.
                                                              ~***~

A więc tak ( wiem, że zdania nie zaczyna się  od "a" ;p) jestem tutaj totalną świeżynką. 
To mój pierwszy blog i kompletnie nie wiem od czego zacząć. Do pewnego momentu pisanie "dla siebie" dawało mi satysfakcję, ale postanowiłam podzielić się tym z innymi ;)

Piszę... a przynajmniej się staram... Niektórzy twierdzą, że mi to wychodzi... Czy to prawda ?
 Nie mnie to oceniać. Wiem tylko jedno, kocham pisać i naprawdę staram się robić to jak najlepiej :)

O czym będę pisała ? Tak naprawdę to sama nie wiem, o życiu, o moim spojrzeniu na nie, ale najczęściej będą pojawiać się tutaj krótkie opowiadania, całkowicie oparte na mojej wyobraźni, snach, marzeniach...

Całe życie traktuję jak jedną, wielką przygodę, staram się każdego dnia "wycisnąć" z niego jak najwięcej... Mam nadzieję, że właśnie blog będzie miejscem gdzie będę mogła ulokować wszystkie moje myśli...

Jeśli ktokolwiek będzie chciał czytać wytwory mojej wyobraźni, będzie mi bardzo miło ;*